Recenzja filmu

Infiltracja (2006)
Martin Scorsese
Leonardo DiCaprio
Matt Damon

Infiltracja a Piekielna Gra

Nie jestem konsekwentny w swoich postanowieniach, ponieważ ustaliłem niegdyś że nie wybiorę się do kina na "Infiltrację", choćby za to, że reżyser tej klasy zabrał się za remake świetnego
Nie jestem konsekwentny w swoich postanowieniach, ponieważ ustaliłem niegdyś że nie wybiorę się do kina na "Infiltrację", choćby za to, że reżyser tej klasy zabrał się za remake świetnego kryminału produkcji made in Hongkong. Jednak moje zamiłowanie do kina Martina Scorsese, pochlebne recenzje filmu i wreszcie widoczne na pierwszy rzut oka zmiany w skrypcie, zadecydowały o seansie. Pisząc skrótowo: film przedstawia losy dwóch gliniarzy: Colin Sullivan (Damon) jest wysoko cenionym policjantem, który tak naprawdę działa pod przykrywką, pracując dla szefa mafii - Franka Costello (Nicholson) - w roli kabla w szeregach policji. Po drugiej stronie barykady znajduje się Billy Costigan (DiCaprio), który wkręca się w szeregi mafii, w rzeczywistości będąc... tajnym policjantem. Rozpoczyna się subtelna gra pełna czysto filmowych emocji, polegająca na tropieniu szczurów w szeregach stróżów prawa i światka przestępczego. Zmiany w stosunku do oryginału widoczne są od razu, chociażby po długościach obydwu filmów. Oryginalne "Infernal Affairs" trwa 100 minut, natomiast remake - 150 minut! W trakcie seansu odkrywamy coraz więcej zmian. Całość została przeniesiona - naturalnie - w realia amerykańskie, w okolice południowego Bostonu. Pierwsze kilkadziesiąt minut, to zupełnie inny film, gdzie reżyser z wyczuciem ukazuje przeszłość bohaterów i okres treningów na przyszłych kadetów, dzięki czemu bohaterowie zyskują silniejszy rys psychologiczny, niż miało to miejsce w oryginale. Drugim znaczącym czynnikiem, jest wprowadzenie postaci wspólnika przełożonego Olivera Queenana (w tej roli Martin Sheen), czyli zadziornego Dignama (Mark Wahlberg), który w dalszej części filmu zyska olbrzymie znaczenie, zmieniające wydźwięk zakończenia, względem tego z "Infernal Affairs". Kolejnym smaczkiem jest wprowadzenie wspólnej partnerki dla obydwu wtyk, czyli ponętnej pani psycholog o imieniu Madeline (tutaj nowa twarz Hollywood - Vera Farmiga). Film im dalej brnie do końca, tym bardziej zaczyna pokrywać się z oryginałem, jednak nie jest to typowy remake, jedynie barbarzyńsko zmieniający aktorów i nic więcej. Kilka słów o aktorstwie, bo jest o czym pisać. Zaczynając od niższych szczebli kariery, wspomnę jedynie, że Vera Farmiga spisała się bardzo poprawnie w swojej roli i spokojnie można jej wróżyć dalszych sukcesów w karierze. W drugoplanowej roli Mark Wahlberg, którego talent aktorski można by kwestionować. Jakby jednak nie patrzeć, jego postać jest wyjątkowo ciekawie napisana; Dignam w jego wykonaniu to pewny siebie, ordynarny cham, o ciętym dowcipie. Aktor na pewno podbudował swoją pozycję dzięki tej roli. Skoro o dyskusyjnym talencie aktorskim mowa, to można tu napomknąć o Matcie Damonie, który na całe szczęście nie pogrążył filmu swoją drewnianą manierą gry, a nawet spisał się na zadowalającym poziomie, w zestawieniu z resztą aktorów - brawa się należą. Leonardo DiCaprio zazwyczaj daje popis, więc tutaj nie było jakiegoś zaskoczenia na szczęście. W roli jego przełożonego, pojawił się Martin Sheen, czyli klasa sama w sobie. To samo chciałoby się powiedzieć o Jacku Nicholsonie, który jednak - tutaj zaskoczenie - wcale nie powala swoim kunsztem. Zepsuty do szpiku kości Frank Costello w jego wykonaniu, jest postacią nie do końca wiarygodną. Nicholson po wcześniejszych rolach komediowych, średnio się wtopił w rolę bossa mafijnego, a jego często nadmierna ekspresja, momentami potrafi zirytować. To chyba dla mnie największe zaskoczenie w kwestii aktorskiej, jeśli chodzi o "Infiltrację". Warstwa audio-wizualna to już czysty profesjonalizm. Zdjęcia są ładne, ciekawie dobrane, montaż zgrabny. Co do muzyki, tutaj również wystąpiło lekkie rozczarowanie, choć dające się przełknąć. Znalazło się tutaj miejsce na kilka 'mocnych' kawałków, które przygrywają niekiedy dodając dynamiki pewnym scenom. Szkoda tylko, że partytura Howarda Shora jest tak mało zauważalna, a raczej trudna do wychwycenia przez ucho. Nie jest to znaczący minus, choć po seansie nie miałem w głowie nawet jednego utworu z filmu, który by mi przygrywał jeszcze przez dalszą drogę do domu. Chcąc nie chcąc, "Infiltracja" to jednak kawał dobrego rzemiosła filmowego, jednocześnie nie powielającego bezmyślnie wszystkich pomysłów z oryginału. Film Martina Scorsese bardzo zgrabnie dobudował niektóre wątki, a inne rozbudował do znaczącego poziomu. Jako zagorzały fan kina azjatyckiego, a jednocześnie przeciwnik remaków świetnych filmów, muszę ocenić "Infernal Affairs" nieco wyżej, od dzieła Amerykanina. Aczkolwiek "The Departed" również jest filmem jak najbardziej wartym uwagi i wypadu do kina.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na pierwszy rzut oka dosyć dziwne zestawienie - specjalista gangsterskiego kina Martin Scorsese w roli... czytaj więcej
Mistrz Scorsese w końcu dostał Oscara! Komu jak komu, ale temu człowiekowi nagroda należała się z... czytaj więcej
Niewątpliwie najlepsze filmy Martin Scorsese nakręcił przy współpracy z Robertem De Niro. Tymczasem,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones