wszyscy zachwycają się dialogami, a moim zdaniem to właśnie one są najsłabszą stroną tego filmu, z tego względu, że jest ich po prostu za dużo. Również dlatego, że aktorzy wyrzucają z siebie zdania niczym serie z karabinu. To chyba miała być taka ekranizacja a'la Agata Christie, a wyszło coś bardziej podobnego do adaptacji sztuki ze spalonego teatru.
Nie to absolutnie nie miało być coś a'la ekranizacja Agaty Christie. Jedno słowo w twoim komentarzu jest właściwe- "teatr". To świetnie zobrazowane studium charakterów ludzkich w obliczu utraty pracy, czyli pieniędzy. Jeden człowiek raz jest górą, ma gadane, oszukuje, wydaje się panem sytuacji, a przez to i świata by w następnej scenie zostać opluty i poniżony. I tak dzieje się z każdym. Bo w obliczu pieniądza nie liczy się człowiek. "Machine". Co to za zarzut, że film jest przegadany? Przecież o dialog tu chodzi! Akcja dzieje się zaledwie w dwóch- trzech miejscach, choć głównie w jednym. Już to mówi o specyfice filmu.
Z reguły nie znoszę filmów teatralnych (wyjątkiem jest jedynie "Człowiek z Ziemi"), ponieważ spektakle ogląda się w teatrze, a filmy w kinie. Jeśli ktoś produkuje coś opatrzonego metką film, to niechaj to tym filmem będzie. Nie grą, nie spektaklem, nie show tanecznym, sportowym itp. Ma być filmem.
w 100% zgadzam się z autorem tematu, ta gadanina, ten klekot, już nawet nie chciało się tego rozumieć, Mamet po prostu przesadził, wiem że to inteligentny człowiek ale niestety nie potrafił się wczuć w to jak rozmawiają normalni ludzie.... porażka na całego!
Twierdzisz, że inteligentny człowiek, twórca wielu przenikliwych scenariuszy, nie wie jak rozmawiają "normalni ludzie"? Ciekawe.